Pocieszające kłamstwa i nieprzyjemne prawdy
Mało kto zdaje sobie sprawę na jak zakłamanym świecie żyjemy. Nawet wielcy i możni tego świata propagują różne mity i kłamstwa, nie mówiąc o zwykłych dziennikarzach. Co gorsza, pomagają nawet oszustom w propagowaniu i utrwalaniu ich kłamstw, ale oczywiście tylko wtedy, gdy mają w tym swój własny interes. Podam parę przykładów.
Dla ludzi kierowanych własnym interesem nie jest ważne to, czy „święta” Matka Teresa zamieszana była w handel dziećmi i czy zamiast kupować leki za pieniądze zebrane od darczyńców na pomoc dla ludzi cierpiących, odsyłała lwią ich część do Watykanu; nie jest ważne to, czy „święty” Jan Paweł II krył za życia skorumpowanych księży i zamiótł pod dywan wiele brudnych spraw; nie jest też ważne to, czy Lech Wałęsa był przez pewien czas płatnym agentem SB i donosicił na kolegów ze Stoczni, itd.
Wszystkie te trzy osoby to światowej sławy legendy (international celebrities); zdobyły wielką sławę, więc nie należy ich oczerniać. Tak mniej więcej myśli wielu moich rodaków.
Co się tyczy Wałęsy, prof. Cenckiewicz mówi, że nie tylko przywódcy na Kremlu, lecz nawet czołowi politycy amerykańscy wiedzieli o jego agenturalnej przeszłości, a jednak przyjmowali go z honorami w USA, pozwolili mu nawet przemawiać w Kongresie.
Następnie, Królowa Elżbieta II nadała tytuł szlachecki Williamowi Campbellowi – oszustowi, który zgodnie z jej wcześniejszym poleceniem, ukradł tożsamość Paula McCartneya, po jego śmierci w 1966 roku.
Jakże miło było oglądać w telewizji Matkę Teresę przyjmowaną z honorami przez prezydentów USA w Białym Domu, jak pięknie prezydent Barack Obama ugościł w Białym Domu fałszywego Paula McCartneya, jak miło było widzieć jak papież Jan Paweł II przechadza się w ogrodzie z prezydentem Ronaldem Reaganem, albo jak czyni piękne gesty wobec innowierców i ubogich, albo jak Lech Wałęsa wygłasza wzniosłe przemówienie w Kongresie USA. Wielu moich rodaków wpadało w cielęcy zachwyt, oglądając te sceny.
Krążą nawet pogłoski, że lądowanie na Księżycu statku Apollo 11 w 1969 roku zostało sfingowane przez Amerykanów. Był to, jak wiemy, okres Zimnej Wojny i Amerykanie ponoć chcieli w ten sposób pokazać Rosjanom że mają przewagę nad nimi w dziedzinie kosmicznych osiągnięć. Na YouTube jest sporo filmów na ten temat. Obejrzałem parę z nich i przyznam, że nie wiem w końcu czy jest to kłamstwem, czy prawdą.
Za wielką polityką w którą zaangażowani są możni tego świata, nie tylko politycy, lecz także duchowni, łącznie z papieżem, kryje się sporo oszustwa, brudu i zła; towar zwany „pocieszającym kłamstwem” jest bardzo, że tak powiem, chodliwy, świetnie się sprzedaje w dzisiejszym świecie. Prawda nie ma większej siły przebicia na tym burzliwym jarmarku jakim są media publiczne i fory dyskusyjne. Gdy pewne oszustwa wychodzą zbyt bardzo na jaw, aby można było je nadal tuszować, wówczas media, nie mając lepszego wyjścia, zaczynają wreszcie o nich mówić, komentować je na swój sposób. Ale są to często tylko wierzchołki gór lodowych.
Są też mity bardzo powszechne w które wierzą od dawna ludzie religijni. Powiedz na przykład protestanckim fundamentalistom, że autorzy czterech ewangelii zmyślili wiele opisanych w nich wydarzeń i cudów, powiedz katolickim dewotom, że papież Jan Paweł II nie był następcą świętego Piotra, lecz człowieka który został otruty, to nie będą nawet chcieli tego słuchać, tym bardziej dyskutować z tobą na te tematy. Wiem coś o tym z własnego doświadczenia. Spotkałem się nawet z ostracyzmem w niejednym już środowisku, za samo mówienie pewnych nieprzyjemnych prawd.
Podałem tutaj tylko parę przykładów, mogłbym podać ich więcej, ale nie o to w końcu chodzi. Chodzi mi głównie o to, aby wykazać, że obalanie mitów, raz wpojonych światu, jest baardzo trudne. A najgorsze ze wszystkich są mity religijne, które przyjmują często postać przesądów niszczących więzi międzyludzkie.
Jerzy Sędziak, listopad 2019
© Copyright by Jerzy Sędziak
Polecam lekturę moich dwóch artykułów na pokrewny temat: „Gadżetomania, czyli życie w lochu technologii” oraz „Co nam serwują możni tego świata”