MY NEW GUIDES

NOWE DROGOWSKAZY

Beatlesi – historia megaoszustwa

   Zacznę od paru słów o sobie. Kim byli dla mnie Beatlesi. W latach 60. minionego stulecia, gdy ten zespół rockowy był bardzo sławny, nie mieliśmy w domu telewizji i nie było jeszcze internetu. Byłem wtedy nastolatkiem i lubiłem chodzić do kina, zwłaszcza na westerny i filmy „płaszcza i szpady”. Pewnego dnia poszedłem do kina na film pt. „The Beatles”. [1] Tytuł nic mi nie mówił, ale sam film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dzięki temu zainteresowałem się językiem i kulturą angielską.

Stałem się fanem tego zespołu, a w swoich snach i marzeniach, byłem jednym z nich. Umiałem naśladować ich tak dobrze, że gdy śpiewałem ich przeboje, ludzie mówili „Drugi John Lennon” albo „Drugi Paul McCartney”. Ich piosenki były dla mnie czymś więcej niż muzyką. Odmienili w pewnym stopniu moje życie, co nie podobało się mojej chrześcijańskiej rodzinie. Nie było zresztą to moje subiektywne zdanie o tym zespole. Pamiętam kolegów, którzy w okresie gdy ten film leciał w polskich kinach, oglądali go kilka lub nawet kilkanaście razy. Ja obejrzałem go coś cztery czy pięć razy w życiu.

   Do niedawna świat prawie wcale nie znał prawdziwej historii tego najsłynniejszego i najlepszego zespołu w historii muzyki rockowej. Wyszła ona na jaw dopiero 13 lat temu. Wszystko zaczęło się od tego, gdy do biura firmy Entertainment Studio, znajdującego się przy ulicy Highway 69 w Kalifornii nadeszła mała przesyłka dnia 1 lipca 2005 roku. Nie było na niej adresu nadawcy, a wewnątrz były dwie audiokasety z napisem „Last testament of George Harrison”. Joel Gilbert, odbiorca tej paczuszki, był reżyserem i pięć lat później nakręcił film pt: „Paul McCartney Really Is Dead: The Last Testament of George Harrison” [2]

Było to autentyczne nagranie tego ex-Beatlesa, który, nie chcąc zabrać ze sobą tej tajemnicy do grobu, wyznał ją, a ściśle zarejestrował jako swego rodzaju spowiedź na taśmie magnetofonowej. Następnie kazał komuś opublikować te kasety po swojej śmierci, co ten ktoś uczynił dla niego. A był to niewątpliwie ów anonimowy nadawca tej przesyłki.

   Ponieważ, jak wspomniałem, byłem jednym z fanów Beatlesów, wysłuchałem tego nagrania z wielkim zainteresowaniem. Byłem zszokowany tym czego się dowiedziałem. Jest to bardzo smutna opowieść, którą opowiem wam za chwilę.

„Jesteśmy popularniejsi od Jezusa”

   „Chrześcijaństwo przeminie, będzie się kurczyć i zanikać. Jesteśmy bardziej popularni niż Jezus” – powiedział John Lennon, założyciel zespołu the Beatles, pewnemu reporterowi w 1966 roku. Słowa te wywołały burzę w Stanach Zjednoczonych, szczególnie w kręgach protestanckich. Publicznie palono ich nagrania i skandowano „Precz z Beatlesami!”, a na ich koncertach pojawiły się plakaty z napisami „Jezus kocha ciebie, John” lub „Jezus zmarł za ciebie, John”. John przeprosił chrześcijan za te słowa. Tłumaczył się, że mówiąc to, miał na myśli tylko ówczesną młodzież w Anglii, a nie młodzież w USA. Ale czy kłamał, przesadzał?
Nie, powiedział prawdę. Tak rzeczywiście było. Ich muzyka porywała serca milionów.

Zdobyli świat, ale zgubili dusze

   Cała czwórka stanowiła pewną jedność, nierozerwalną całość. Trudno byłoby wyobrazić sobie zespół the Beatles bez któregokolwiek z nich. A głównym powodem ich oszałamiającego sukcesu była niewątpliwie silna „chemia” pomiędzy Johnem Lennonem a Paulem McCartneyem. Razem komponowali niemal wszystkie swoje utwory i razem je wykonywali. John był duszą zespołu, Paul sercem, George duchem, a Ringo perkusistą.

W latach 60. zespoły big-beatowe nazywano często „rewolwerami”, a Beatlesi byli najlepszym ze wszystkich. Aby przekonać się o tym, wystarczy posłuchać niektórych ich piosenek, jak na przykład „It won’t be long” lub „No reply”. Słuchając ich nagrań, zdawało się, że słyszy się kilka głosów zlanych w jeden akord, tak pięknie brzmiały one, tworząc coś niepowtarzalnego. „To była wielka muzyka” – tak mawiali niektórzy ludzie o Beatlesach.

   Ale ów „rewolwer” nagle zamilkł. Co się stało?!

Tragiczna śmierć Paula

Beatlemania była zjawiskiem światowym w połowie lat 60. minionego stulecia, które jednak nie trwało długo. Ponieważ właśnie wtedy, gdy Fab Four z Liverpoolu była u szczytu popularności, kiedy byli idolami dla tak wielu ludzi, wydarzyło się coś strasznego – Paul McCartney zginął w wypadku samochodowym.

Od tego czasu już nigdy nie byli ci sami, pogrążali się w coraz głębszej rozpaczy. Ich gwiazda nagle mocno przygasła. Nadal wydawali płyty, ale były to w istocie nagrania solowe. Pozostał tylko podkład muzyczny całego zespołu. Nic dziwnego – utrata Paula oznaczała praktycznie utratę serca zespołu.

– Paul był zawsze bawidamkiem – mówi George. – Około północy 9 listopada 1966 roku, pokłóciwszy się z Johnem o jakiś tekst do nowej piosenki, wypadł ze studia Apple Corps gdzie trwała nasza sesja nagraniowa, wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Padał deszcz, po drodze zauważył na ulicy dziewczynę ubraną w niebieską sukienkę mini. Zatrzymał się i zapytał ją czy może podwieźć ją do domu. Zorientowawszy się, że to Paul McCartney, natychmiast zgodziła się. Zaraz potem rzuciła mu się na szyję, utrudniając mu prowadzenie pojazdu. Wydaje się prawdopodobne, że właśnie z tego powodu zupełnie stracił kontrolę nad nim. Dojechawszy do pewnego skrzyżowania nie zauważył zmiany światła na czerwone i zderzył się z pędzącym TIR-em, ponosząc śmierć na miejscu. Ona jednak przeżyła.

Wkrótce potem w studiu nagraniowym Apple Corps zjawili się agenci kontrwywiadu MI5.[3] Powiedzieli trzem pozostałym Beatlesom, że miał miejsce wypadek i muszą pojechać z nimi aby zidentyfikować zwłoki. Widok martwego Paula wstrząsnął nimi do głębi. – Tak, to on – odpowiedzieli. Potem sprawy potoczyły się szybko. Agenci kazali im wsiąść do swojego vana i zawieźli ich w jakieś nieznane im miejsce. Był tam dom w którym kazali im poczekać do czasu otrzymania stosownych poleceń. Po upływie kilkunastu minut, jeden z agentów, który przedstawił się jako Maxwell, powiedział: „Rząd Jej Królewskiej Mości orzekł, że podanie do publicznej wiadomości faktu śmierci Paula McCartneya, spowodowałoby falę samobójstw. Setki fanów i fanek zabiłoby się z rozpaczy”.

   Ów Maxwell odegrał potem ważną rolę w całej tej ponurej historii.

Służby MI5 postanowiły znaleźć jakiegoś sobowtóra. George mówi dalej: „Zaraz po wypadku Maxwell poddał nam pomysł – eksperci od chirurgii plastycznej MI5 mogli w swoich laboratoriach stworzyć kogoś podobnego do Paula”. Wszyscy trzej Beatlesi – John, George i Ringo przystali na tę propozycję. Ogłoszono więc konkurs dla kandydatów. Zgłosiło się ich kilkunastu. Ostatecznie wybrano człowieka, który nazywał się William Shears Campbell. (Jest to nota bene ten sam, który do dzisiaj udaje prawdziwego Paula McCartneya). Wykonano kilka operacji plastycznych jego twarzy, co zajęło sporo czasu. Potem posłano go na kurs wymowy aby nauczył się akcentu liverpoolskiego. John Lennon nadał mu przydomek Faul. Na pierwszy rzut oka wydaje się bliźniaczo podobny do zmarłego Paula, ale wystarczy przyjrzeć się nieco uważniej, aby dostrzec liczne różnice.

Także inny owal twarzy

oraz profil, czoło i kształt uszu. Poza tym, Faul jest około 5 cm wyższy.

Porównajcie też ich nosy

Porównajcie jeszcze kształt ich twarzy, dwa przednie duże zęby i czubki nosa

Ich głosy też brzmią inaczej.

 

 

   Warto dodać, że jedna z piosenek Beatlesów nosi tytuł „Dr Robert”, bo tak miał na imię chirurg plastyczny, który stworzył nowego Paula. Jeśli zaś chodzi o Ritę, która przeżyła wypadek i była naocznym świadkiem śmierci Paula, George mówi: „MI5 dało jej nową tożsamość, także zrobiono operację plastyczną jej twarzy i przekupiono, by milczała. Od tamtej pory nazywała się Heather Mills”.

   Pogrzeb Paula odbył się potajemnie w miejscowości Blackpool. Uczestniczyło w nim tylko kilka osób – trzech żyjących Beatlesów, czyli John, George i Ringo, rodzice zmarłego i oczywiście ksiądz. Była tam jeszcze jedna lub dwie osoby z rodziny McCartneyów.

Wyjazd do Indii i śmierć Briana Epsteina

   Jak wspomniałem, cały ten plan stworzenia nowego Paula i ukrycia przed światem prawdy został wymyślony i zrealizowany przez agentów brytyjskiego kontrwywiadu MI5, którzy grozili pozostałym trzem Beatlesom śmiercią jeśli kiedykolwiek ich zdradzą. George tłumaczy ich decyzję w tej sprawie w taki oto sposób: „Wiedzieliśmy co będzie jak ludzie dowiedzą się, że mamy w zespole fałszywego Paula. Cały świat znienawidziłby nas na zawsze”.

   Na ten układ zgodził się także Brian Epstein, ich menedżer.

   George mówi dalej: „W lutym 1968 roku polecieliśmy do Indii, ale nie po to, aby słuchać wykładów Maharishi Mahesh Yogi na temat medytacji transcendentalnej, lecz po to, aby wykonał rytuał, który spowodowałby, aby dusza zmarłego Paula weszła w ciało Williama Campbella. Ale on nie potrafił tego dokonać. Wiem, że to było szalone, odchodziliśmy od zmysłów przez cierpienie”. John wyraził swoje rozczarowanie tym wyjazdem do Indii w piosence „Sexy Sadie”, [4]

Sexy Sadie, what have you done                  Seksowny Sadie, co ty uczyniłeś
You made a fool of everyone                        Wszystkich nas w konia zrobiłeś

   Ale w przeddzień ich powrotu do domu miała miejsce nowa tragedia. 27 sierpnia 1967 roku, w wieku zaledwie 32 lat Brian Epstein zmarł nagle w tajemniczych okolicznościach.
– Jak to się mogło stać? Jeszcze dzień przed śmiercią cieszył się zdrowiem i dobrym samopoczuciem – powiedział George reporterom na lotnisku po ich przylocie do Anglii. Epstein był biznesmenem żydowskiego pochodzenia i jak się później okazało, człowiekiem nieuczciwym; okradał Beatlesów na pokaźne kwoty. Mógł szantażować agentów MI5, grozić im, że jeśli nie zapłacą mu odpowiednio za milczenie, to zadenuncjuje ich; dlatego postanowili go zlikwidować.[5]

   A Beatlesi uważali Briana za bliskiego przyjaciela, nazywali go nawet „piątym Beatlesem”.

Liczne wskazówki na okładkach albumów i w tekstach piosenek

   Autorzy różnych filmów opublikowanych w sieci www omawiają je dość szczegółowo. Na szczególną uwagę zasługuje jednak zachowanie samego Johna Lennona. Podobnie jak pozostali dwaj, zmuszony był do milczenia o śmierci Paula pod groźbą śmierci, ale zamieszczał na okładkach płyt oraz w tekstach niektórych piosenek, jak np. „Eleanor Rigby”, „A Day in the Life” i „Sgt Pepper’s Lonely Hearts Club Band” wiele różnych graficznych wskazówek sugerujących, że Paul nie żyje. Sam zaprojektował okładkę albumu „Sgt Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, która jak widać, przypomina jedną wielką ceremonię pogrzebową. Widnieją na niej zdjęcia wielu sławnych osób nieżyjących już w owym czasie.

W swojej piosence „A Day in the Life” John tak opowiada o tym wypadku:

The news was rather sad                                           Wiadomości były raczej smutne…
I saw the photograph                                                  Widziałem fotografię,
He blew his mind out in a car                                    Stracił głowę w samochodzie,
He didn’t notice that the lights had changed          Nie zauważył zmiany świateł,
A crowd of people stood and stared                         Tłum stał i patrzył.
They’d seen his face before                                         Widzieli już jego twarz.
Nobody was really sure if he was                             Nikt nie był pewien czy nie był
from the House of Lords…                                           z Izby Lordów…
He could not be saved.                                                 Nie udało się go uratować.

Ta wzmianka o Izbie Lordów to oczywiście metafora. Każdy z czterech Beatlesów został wcześniej odznaczony przez królową Elżbietę II orderem M.B.E, który otrzymywali tylko wybitni obywatele imperium, między innymi członkowie tej Izby. [6]

Pogłoski o śmierci Paula McCartneya

   Jak wspomniałem wcześniej, po śmierci Paula, wszyscy trzej przyrzekli agentom MI5, że nigdy nie zdradzą światu tej tajemnicy. Przestali razem podróżować po świecie, ponieważ bali się, że podczas ich występów scenicznych Faul zostanie rozpoznany i zdemaskowany przez kogoś. Zaszyli się więc w swoim londyńskim studiu nagrań Apple Corps i rzadko pokazywali razem w miejscach publicznych. A wcześniej, za życia Paula, nagrali pięć wspaniałych albumów i koncertowali na całym świecie, nawet w Australii. Jednak w 1969 roku, t.j. trzy lata po śmierci Paula, pewien dziennikarz z Detroit opublikował artykuł o jego śmierci. Wywołało to wielką sensację niemal na całym świecie. Na pytania dziennikarzy czy jest to prawdą, wszyscy trzej autentyczni Beatlesi oraz Faul zgodnie odpowiedzieli „Nie”. Jednak wieść o tym rozniosła się zbyt szerokim echem po świecie, w związku z czym sam Paul McCartney, a raczej Faul, musiał uspokoić fanów, że wciąż żyje. W ekskluzywnym wywiadzie dla magazynu Life z 7 listopada 1969 r powiedział, cytując słowa Marka Twaina: „Pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone”. Po czym dodał: „Żyję, miewam się dobrze i nie przejmuję się plotkami o mojej śmierci. Ale gdybym nie żył, byłbym ostatnim, który się dowie”. Udzielił też paru pokrętnych wyjaśnień na temat pochodzenia tajemniczych wskazówek na okładkach płyt Beatlesów”. [7]

Rozpad zespołu

   Mniej więcej w tym czasie Beatlesi doszli do wniosku, iż nadszedł czas, aby rozwiązać zespół. Nie chcieli robić tego od razu, bo byłoby to podejrzane, niemal równoznaczne z potwierdzeniem prawdziwości tej pogłoski, dlatego postanowili odczekać jakiś czas, aż ona ucichnie.
Pół roku później słynny zespół the Beatles przestał oficjalnie istnieć. Ale praktycznie przestał on istnieć już w 1966, czyli po śmierci Paula, tylko mało kto o tym wiedział. W nowym składzie istniał tylko cztery lata i nie mógł istnieć dłużej. Nic dziwnego. John i Faul nijak nie mogli zgrać się ze sobą.

   Powodem rozpadu zespołu nie była więc Yoko Ono, partnerka Johna, jak dość powszechnie uważano, lecz właśnie brak prawdziwego Paula McCartneya.

Tragiczne koleje losu Johna

   Po śmierci Paula i wejściu w zły układ z MI5 stracił kreatywność. Nie był już tym samym Johnem Lennonem. Nadal komponował i nagrywał, ale były to marne piosenki, jak np. „Strawberry Field Forever”, „Instant Karma”, i mawiał: „Nareszcie jestem Johnem Lennonem”. Częściowo miał rację. Jak wspomniałem przed chwilą, obecność Faula w zespole najwyraźniej go irytowała. Zresztą nie tylko John, pozostali dwaj też czuli, że jest to obce ciało w ich zespole.

   Wydaje się, że John w końcu nie mógł znieść tego wszystkiego psychicznie, załamał się i zdziwaczał. A może po prostu udawał, jak twierdził George. W każdym razie, jego zachowanie budziło obawy co do jego stanu psychicznego. Na przykład, w 1969 roku, spędził cały tydzień w łóżku ze swoją ekscentryczną żoną Yoko Ono w jednym z montrealskich hoteli. Była to, jak twierdzili, ich forma publicznego protestu przeciwko wojnie w Wietnamie w okresie ich miesiąca miodowego. Przyjmowali tam dziennikarzy, udzielali wywiadów, nie wychodząc z łóżka. Prócz tego, John pojawiał się na scenie ubrany w czerwony kombinezon kosmonauty, a muzycy którzy mu przygrywali, mieli na głowach dziwaczne dwutwarzowe maski. [8] Śmierć Paula wywróciła mu życie do góry nogami, a także w dużym stopniu zniszczyła pozostałym dwóm Beatlesom szanse na dalszą karierę. Był to praktycznie koniec zespołu. Okazało się potem, że działając w pojedynkę, nie potrafili już wiele zwojować.

   A ja tak długo dziwiłem się, dlaczego tak świetny zespół ani razu nie gościł w Polsce i dlaczego wkrótce po wydaniu płyty „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” w 1967 roku nagle osłabł, jego utwory przestały widnieć na czołowych pozycjach list przebojów…

Czas ujawnić prawdę

   Wszyscy trzej Beatlesi mieli jednak serdecznie dość życia w kłamstwie i w 1980 roku John i George doszli do wniosku, że nadszedł czas, aby publicznie ogłosić prawdę. Okazało się to tragicznym błędem. George mówi: „Gdzieś około 1 grudnia 1980 roku John zadzwonił do mnie i powiedział, że zamierza publicznie ogłosić prawdę o śmierci Paula. Zadzwonił też potem do Faula i powiedział mu to samo. Lecz zanim to uczynił, został zabity, a ściśle około tydzień później”.

Faul przyjął wiadomość o jego śmierci obojętnie. Zachowywał się tak, jakby się tego spodziewał, nie był tym zaskoczony i zmartwiony. A co się tyczy Rity vel Heather Mills, świadka wypadku, kobieta ta też milczała, ale tylko przez kilkanaście lat.

George mówi dalej: „1 sierpnia 1993 roku Faul zadzwonił do mnie. Był roztrzęsiony. Powiedział, że Rita, skontaktowała się z nim i zażądała aby rozwiódł się z żoną i ożenił z nią. W przeciwnym razie zdemaskuje go. Poradziłem mu żeby zadzwonił do Maxwella. Tydzień później, przechodząc przez ulicę została potrącona przez pędzący motocykl. Ów motocyklista zmiażdżył jej nogę do tego stopnia, że trzeba było ją amputować. Agentom MI5 omal nie udało się zabić ją… podobnie jak mnie, 6 lat później”.

Inne ponure fakty z tej historii

   George Harrison opowiada jak został napadnięty w swoim własnym domu pewnego dnia o północy w 1999 roku. Mówi: „Miałem podzielić los Johna, mimo tego że upłynęło już tak wiele czasu od jego śmierci. Była to robota MI5. O tym, że zamierzam ogłosić światu prawdę o śmierci Paula, powiedziałem tylko Faulowi, tylko on mógł donieść o tym Maxwellowi. Dlatego Maxwell nie ufał mi i chciał też i mnie zlikwidować”.

   Faul z kolei był prześladowany przez kobiety które leciały, nie na niego, lecz na jego kasę. Ożenił się z Amerykanką Lindą Eastman, fotografką, która fotografowała wcześniej prawdziwego Paula. Zmusiła go do tego szantażem, powiedziała, że jeśli tego nie zrobi, to ujawni publicznie jego prawdziwą tożsamość. Potem znów szantażowała go Rita, o czym wspomniałem wcześniej.

Nareszcie wiemy dlaczego

   Gwiazda Beatlesów szybko przygasła po śmierci Paula, przestali podróżować razem i występować publicznie razem. Rolling Stonesi, Kinksi i Animalsi, którzy wcześniej nie dorównywali im poziomem, szybko prześcigali ich w ankietach popularniejsi. Powodem tego był oczywiście brak nowych dobrych przebojów tego zespołu na rynku muzycznym.

   Jak wspomniałem wcześniej, przed wysłuchaniem taśm z nagraniem Georga Harrisona z 2005 roku, dziwiło mnie, dlaczego Beatlesi nigdy nie występowali w Polsce. Przecież w okresie Zimnej Wojny występowały w Polsce takie brytyjskie zespoły rockowe jak the Shadows, Animals i Rolling Stones. Jest niemal pewne, że ówczesne władze komunistyczne wpuściłyby do kraju także ich, gdyby zechcieli przyjechać. Teraz wiem, że powodem tego była śmierć Paula McCartneya. Rolling Stonesi przyjechali do Warszawy w 1968 roku i dali jeden koncert w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Pamiętam dobrze ten dzień. Tłumy młodych ludzi zebrały się i protestowały przed tym Pałacem, domagając się spotkania z członkami tego zespołu, gdyż nie mogli dostać się do środka z powodu ograniczonej ilości biletów na ich występ.

   Tak działo się wówczas, w okresie apogeum big-beatu, nie tylko w Polsce lecz i innych krajach europejskich. Mick Jagger, głowny wokalista Rolling Stonesów, zapytany przez dziennikarzy o coś na temat Beatlesów w 1968 roku, odpowiedział: „Beatlesi? A kim są Beatlesi?” On wiedział, że Paul McCartney nie żyje, ale nie chciał powiedzieć tego wprost, zrobił więc tylko taką aluzję.

Pytania, na które być może nigdy nie poznamy pełnej odpowiedzi

   Jak wspomniałem, George Harrison twierdzi, że napad na niego w jego domu w 1999 roku, w wyniku którego został ciężko ranny od ciosów zadanych mu nożem, został zaplanowany przez służby MI5, aby uciszyć go raz na zawsze. A John został zabity. Warto zauważyć, że obaj sprawcy tych napadów byli ludźmi mającymi jakieś zaburzenia psychiczne i emocjonalne. Dane na ten temat były dostępne w kartotekach medycznych. Czy to czysty przypadek? Wydaje się, że istotnie była to robota MI5. Specjalnie wybrali takich ludzi, by w razie czego zwalić winę na nich, na ich stan zdrowia i w ten sposób odwrócić podejrzenia od siebie. Wariaci są przecież do zdolni wszystkiego.

Następnie:

– Jakie były okoliczności śmierci Briana Epsteina? Źródła oficjalne podały, że przyczyną jego zgonu było zażycie środka nasennego w nadmiernej ilości. Czy napewno?

– Kto naprawdę stał za morderstwem Johna Lennona ? Czy Chapman działał sam, czy na czyjeś zlecenie, jak sugerował George? Czy rzeczywiście był człowiekiem poważnie zachwianym psychicznie, jak podała prasa ? To również budzi pewne wątpliwości, bo podczas swego pobytu w więzieniu, który trwa aż do tej pory, zachowuje się dość normalnie. Poza tym, nie uciekał z miejsca zbrodni, a pierwsze słowa wypowiedziane przez niego do policjantów którzy go dopadli, były: „Działałem sam, bez żadnego wspólnika”.

– Dlaczego Rita, przygodna pasażerka Paula i naoczny świadek jego śmierci, omal nie została zabita wkrótce po telefonicznej rozmowie z Faulem?

– I wreszcie, czy i kiedy William Campbell zostanie zdemaskowany jako fałszywy ex-Beatles i publicznie oskalpowany? Uważam, że jest to wielki skandal o którym nie można milczeć, największe oszustwo w historii muzyki rockowej. Jakoś nie mogę uwierzyć do końca w to, co powiedzieli królowa brytyjska i George Harrison, mianowicie, że wiadomość o śmierci Paula wywołałaby lawinę samobójstw. Być może znalazłoby się parę głupich nastolatek do tego zdolnych, ale na pewno nie setki.

   To względy finansowe, a nie takie czy inne obawy jakichś ludzi, miały decydujący wpływ na przebieg całej tej afery. Przecież w 1966 roku zespół the Beatles nie był już grupką czterech młodych chłopców z Liverpoolu, lecz wielką korporacją przynoszącą olbrzymie zyski. Stawką były więc miliony, które dzięki nim można było jeszcze zarobić lub stracić.

Dezinformacja w mediach

   Beatlesi, którzy mieli szansę zrewolucjonizować świat, porwać serca młodego pokolenia, okazali się oszustami; oszustami, którzy w pogoni za zyskiem i sławą, zgubili dusze. Okłamywali świat przez szereg lat, aby nie stracić na popularności, a tym samym mnóstwo kasy. Na domiar złego trzymani byli na krótkiej smyczy przez agentów brytyjskiego kontrwywiadu MI5. Smutny był los tych celebrytów.

   Propagatorów tego oszustwa, którzy Williama Campbella kryją, bronią i lansują wciąż nie brakuje. Powodem tego jest nie tyle ich nieświadomość faktów, co pragnienie zysków, jakie wciąż przynoszą jego występy. Na domiar złego, wspierani są, na przykład w Kanadzie, przez niektóre poważne opiniotwórcze media, jak CTV i CBC. Dzieje się tak mimo tego, że zarówno George Harrison jak i Ringo Starr, autentyczni członkowie legendarnego zespołu the Beatles, publicznie oświadczyli, iż Paul McCartney zmarł w 1966 roku. Ringo okazał się jednak bardzo niepoważnym człowiekiem. Najpierw złożył to oświadczenie a potem wycofał się z tego. Nadal uczestniczy w tym oszustwie. Proszę spojrzeć na fotografię u dołu.
W sieci www można też znaleźć wiele filmów, których autorzy dowodzą, że Paul McCartney od dawna nie żyje. Niestety, są to wciąż wołania na puszczy.

   Ale jest rzeczą niemożliwą, aby głos zarejestrowany na dwóch audiokasetach mógł być podłożony, należeć do kogoś innego. Po pierwsze, brzmi on bardzo podobnie do głosu George’a Harrisona, a po drugie, mówi zbyt wiele rzeczy które w pełni zgadzają się z historią tego zespołu i moją znajomością tego tematu, który interesuje mnie od dawna.

   Ale wróćmy do sprawy Faula. Pomysł umieszczenia duszy Paula w jego ciele nie powiódł się. Co z tego?  Nadal oszukuje świat i czuje się wielce pewny siebie. Ów złodziej tożsamości i praw autorskich do wielu piosenek, których wcale nie skomponował, zrobił wielką karierę, zarobił dużo pieniędzy, wspinając się po plecach trzech prawdziwych Beatlesów. Jest obecnie jednym z najbogatszych muzyków świata. Liczą się z nim możni tego świata, ludzie znani i wpływowi. Głównie dlatego wielu ludzi, słysząc, że to wszystko jest oszustwem grubymi nićmi szytym, nie chce w to uwierzyć. Gdyby to było kłamstwem – myślą – to nie przetrwałoby tyle lat.

A jednak przetrwało, a to głównie temu, że Jej Królewska Mość sama zdecydowała, że zmarły Paul McCartney ma być zastąpiony przez sobowtóra, a potem nadała mu nawet tytuł szlachecki. Można teraz tego oszusta tytułować „Sir Paul McCartney”. [9] William Campbell oszukał też prezydenta Baracka Obamę, który przyjął go w Białym Domu jako dostojnego gościa. Na domiar złego, w sieci krąży wiele filmów i komentarzy mających na celu zdezorientowanie lub wprowadzenie czytelników i widzów w błąd w tym temacie. Mówią one na przykład, że John miał sobowtóra, że George miał sobowtóra, itd. Słysząc to, niejeden biedny człowiek nie wie w końcu, jak mówi angielskie przysłowie, „Who is who in the zoo”. A o to przecież autorom i obrońcom tego oszustwa chodzi. Nawet film „Paul McCartney Is Dead – The Last Testament of George Harrison”, który tutaj omawiam, ma zwodniczy komentarz na polskiej stronie Zalukaj.pl, gdzie dostępny jest pod tytułem: „Paul McCartney nie żyje. Historia kłamstwa”. Jego autor mówi, że pogłoski o śmierci Paula są to „historie zmyślone”, „plotki” i „legendy”.

   Jak więc widzimy, śmierć Paula McCartneya okazała się naprawdę tragiczna w skutkach.

   George Harrison dowodzi, że kilka osób, które próbowały ujawnić to oszustwo, zostało zamordowanych. W tym miejscu nasuwa się parę istotnych pytań. Czy można wierzyć we wszystko co mówi na tej taśmie – mianowicie, że setki dziewcząt popełniłoby samobójstwo na wieść o śmierci Paula, że John został zabity z rozkazu służb MI5, że motocyklista który potrącił Ritę też działał na zlecenie tych służb, podobnie jak napastnik który próbował go zabić w jego domu. Wydaje mi się to bardzo możliwe, choć nie do końca pewne.

   Wróćmy jednak po raz kolejny do tematu Williama Campbella. Są komentatorzy, którzy uważają, iż należy mu wybaczyć, bo to przecież taki świetny artysta. „Wprawdzie to fałszywy Paul McCartney – mówią – ale to taki zdolny, utalentowany człowiek”. Tak, to prawda, jest zdolny, napisał niektóre znane piosenki, takie jak „Hey Jude”, „Eleanor Rigby”, ale do zespołu the Beatles nigdy kompletnie nie pasował. Był w nim obcym ciałem. W dodatku jest to wyjątkowo beczelny typ. Na przykład, publicznie pokazuje kartkę papieru z tekstem piosenki „Yesterday” i mówi, że jest to jego własnoręczne pismo. Nie może być to prawdą. On do Beatlesów przyłączył się dopiero w 1967 roku, a ten utwór napisał prawdziwy Paul McCartney o co najmniej rok wcześniej. Prawdopodobnie sam podrobił ten dokument. Następnie, w 2018 roku występował w liverpoolskim klubie The Cavern Club, gdzie przed laty rozpoczynali swoją wielką karierę wszyscy czterej autentyczni Beatlesi, podczas gdy jego kariera była jeszcze, jak to się mówi, „w powijakach”. Nie okazał szacunku nawet dla tego miejsca.

Na koniec przypomnę najważniejsze fakty dotyczące tego zespołu:

– John Lennon został zastrzelony w grudniu 1980 roku, a George Harrison, zmarł na raka mózgu i płuc w listopadzie 2001 roku. Dwa lata wcześniej omal nie zginął od ciosów zadanym mu nożem przez chorego psychicznie napastnika w jego własnym domu.

– William Campbell i Ringo Starr żyją i są nadal aktywni muzycznie, z tym, że ten pierwszy do dziś udaje prawdziwego ex-Beatlesa. Ringo nadal uczestniczy w tym oszustwie, demonstrując w ten sposób swój niedojrzały, niepoważny charakter, co widać zresztą na tym oto zdjęciu.

Każdemu, kto doczytał ten artykuł do końca ale wciąż wierzy, że to jest prawdziwy Paul McCartney, mogę tylko powiedzieć: Czy zauważyłeś, jak jego odstające uszy, gdy był chłopcem, ułożyły się do tyłu później, a jego brązowe oczy, gdy był chłopcem, stały się później zielonkawo-orzechowe; a jak jego okrągła twarz, jako chłopca, stała się podłużna? Jeśli nie, jesteś naiwnym głupcem.

 

 

 

 

 

Jerzy Sędziak, sierpień 2019

© Copyright by Jerzy Sędziak

Przypisy

  1. [1]Tytuł filmu w oryginale brzmiał: „Hard Day’s Night” (Wieczorem po ciężkim dniu). Był to także tytuł jednego z ówczesnych przebojów Beatlesów.
  2. [2] https://zalukaj.com/zalukaj-film/30119/paul-mccartney-zginal-historia-oszustwa-paul-mccartney-really-is-dead-the-last-testament-of-george-harrison-2010.html
  3. [3]Security Service (lub MI5), brytyjska Służba Bezpieczeństwa odpowiedzialna za ochronę kraju przed penetracją obcych służb wywiadowczych (kontrwywiad), walkę z terroryzmem, bezpieczeństwo wewnętrzne Wielkiej Brytanii oraz ochronę tajemnicy państwowej, utworzona w 1909 roku.
  4. [4]Sadie to prawdopodobnie skrót od Siddhartha, hinduskiego imienia Buddy, które oznacza „ten, który osiąga cel”. Lennon użył to słowo, jako przezwisko, aby pokazać, że Maharishi jest małym człowiekiem, niezdolnym do wielu rzeczy.
  5. [5]https://en.wikipedia.org/wiki/Brian_Epstein#Death
  6. [6]Order Imperium Brytyjskiego (pełna nazwa ang.: The Most Excellent Order of the British Empire, pol. Najwspanialszy Order Imperium Brytyjskiego) – odznaczenie brytyjskie, ustanowione 4 czerwca 1917 przez Jerzego V. Motto orderu brzmi: For God and the Empire (pol. Za Boga i Imperium).
  7. [7]https://www.livescience.com/4000-myth-rocks-premature-death-paul-mccartney.html
  8. [8]https://www.youtube.com/watch?v=4pWtlveR2Os
  9. [9]Warto przypomnieć, że Elżbieta II nadała tytuł szlachecki nawet Nicolae’owi Ceausescu, komunistycznemu dyktatorowi Rumunii.
2024-08-05T00:58:21+00:00