Dyplomacja w stylu papieskim
Polska jest krajem katolickim. Według ostatnich danych GUS-u, aż 32,4 miliony Polaków, czyli 84,8 procent, jest katolikami, chociaż liczba osób regularnie uczestniczących w mszach świętych jest o wiele niższa. Również w Quebecu, prowincji Kanady w której od dawna mieszkam, katolicyzm jest zdecydowanie największym wyznaniem. 75 procent Quebecczan identyfikuje się z tą religią. Jednakowoż, różnica pomiędzy polskimi katolikami, a katolikami quebeckimi polega na tym, że ci drudzy nie mają zwyczaju nazywać rzymskiego monarchy „Ojcem Świętym”. W tutejszych mass mediach słyszy się z ust dziennikarzy radiowych i telewizyjnych określenia „Pope”, lub „Pontiff”, ale nigdy „Holy Father”. Podobny zwyczaj mają dziennikarze w innych anglojęzycznych krajach zachodnich. Natomiast polscy dziennikarze zdają się nie zwracać uwagi na ten fakt.
Ale czy tytuł „Ojciec Święty” pasuje do papieża? Moim zdaniem nie, a to dlatego, że nie jest on ani ojcem, ani świętym. Ten brak świętości każdy papież demonstruje swoją postawą i zachowaniem, czego katolicy na ogół nie widzą lub nie chcą widzieć. A co do tytułu „ojciec”, tak chętnie używanego przez katolików, nie tylko w przypadku papieża, lecz nawet zwykłego księdza, przytoczę słowa z Biblii. Mówi Jezus: „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie” (Mt 23,9). Spójrzmy na zachowanie obecnego papieża Franciszka.
Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, cały świat oczekiwał, że potępi on agresora Putina za napaść na ten kraj. Ale zamiast tego usłyszał tylko potępienie wojny i ubolewanie nad tym, że pochłania ona tak wiele niewinnych ofiar. O Putinie ani słowem nie wspomniał w tym kontekście.
Drugi przykład. Kilka dni temu Franciszek zakończył pokutną pielgrzymkę do Kanady, podczas której oficjalnie przeprosił rdzenną ludność tego kraju za krzywdy jakich doznała w okresie gdy uczęszczała do katolickich szkół stacjonarnych, zwanych też rezydencyjnymi. Ten „piękny” gest nie zadowolił jednak wielu obserwatorów. Powód do tego niezadowolenia najlepiej wyjaśnia artykuł „Papieskie uniki. Dlaczego Franciszek przeprasza tylko połowicznie?„, gdzie czytamy: „Papież uniknął bowiem wzięcia odpowiedzialności za udział Kościoła katolickiego jako organizacji, wskazał tylko na indywidualne grzechy poszczególnych osób. To doskonale znana retoryka, która pozwala oddzielić zepsute jabłka i zachować jedność wspólnoty kościelnej. Czy takie przeprosiny wystarczą? Coraz głośniej w Kanadzie słychać, że jednak nie”.
W innym źródle czytamy: „Choć te gesty są bardzo ważne – są to wciąż tylko gesty symboliczne. Bardzo wielu Ocaleńców głośno mówi o tym, że to wciąż za mało. Że Kościół powinien zapłacić, także w wymiarze finansowym. By zadośćuczynił tym ludziom i ich rodzinom za traumę, która pożera kolejne pokolenia”.
Przypomnę, że rdzenna społeczność stanowi obecnie ok. 5 proc. kanadyjskiej populacji, czyli zdecydowaną mniejszość. Rząd kanadyjski już w 2008 roku powołał tzw. Komisję Prawdy i Pojednania (Truth and Reconciliation Commission) w ramach której przeprosił ludność rdzenną za krzywdy jej wyrządzone i wypłacił jej wstępne odszkodowania. Natomiast Kościół katolicki wciąż zwleka z ich wypłatą, mimo obietnic wcześniej złożonych.
Pierwsze szkoły rezydencyjne powstały w latach 70. XIX w., a ostatnia została zamknięta dopiero w 1997 roku. Szacuje się, że w tym okresie umieszczono w nich, a raczej uwięziono, co najmniej 150 000 dzieci aborygenów. Odkryto już tysiące nieoznakowanych grobów w których pochowano te, które padły ofiarą różnych form przemocy.
Dlaczego Franciszek unika wzięcia odpowiedzialności za udział w tych zbrodniach Kościoła katolickiego jako instytucji? Dlaczego nie chce potępić Putina za jego zbrodnie? Czy zatem ten wielebny pseudo dyplomata zasługuje na miano ojca świętego? Osądźcie sami.
Jerzy Sędziak, sierpień 2022
© Copyright by Jerzy Sędziak
Polecam lekturę: