– Ona była dobrą dziewczyną – mówiła – tylko ja jakoś nie dostrzegałam w niej zalet. Widziałam że cierpisz, ale uważałam że musisz sam rozwiązać ten problem. Zawsze wyznawałam zasadę, że ludziom należy pozwalać czynić to, na co mają ochotę, nawet gdyby chcieli popełnić samobójstwo.
Przestałem mówić o Korze i postanowiłem odnaleźć ją.
Matka ciągnęła dalej. – Miejscem gdzie należy jej szukać jest Ziemia. Znalezienie swojej drugiej połowy to główny cel miłości. Czasami takie poszukiwanie trwa tysiąc lat.
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. – Mamo – zawołałem – mówisz tak, jakbyś czytała książki Marii Corelli.
– Maria Corelli… Maria Corelli… – powtórzyła kilka razy z namysłem. – Tak, synu. To nazwisko wydaje mi się znane. Istotnie, czytałam jej dzieła gdy byłam nastolatką. Szczególnie utkwiła mi w pamięci jej powieść „Romans dwóch światów”. Wszyscy ją wtedy czytali, była fascynująca. Po chwili namysłu zapytała: – Dlaczego pytasz mnie o nią? Czy ty też czytałeś jej książki?
– Oczywiście. Odkryłem ją dopiero pod koniec życia. Bardzo polubiłem tą pisarkę. Mamo, czy nie wydaje ci się możliwe, że ona jest teraz tutaj? Zmarła zaledwie 50 lat temu.
– Nie mam pojęcia. Ale powiedziałam ci w jaki sposób odnajduje się tutaj ludzi.
Słowa jej napawały mnie radością. Jak to dobrze – pomyślałem – że znajduję się w miejscu w którym przebywa tylu moich ulubionych pisarzy. Może mają tutaj jakiś swój klub lub zrzeszenie. Odszukam nie tylko Marę Corelli, ale także Dostojewskiego, Knuta Hamsuna i Hermana Hessa. W tej krainie mam lepsze niż na Ziemi szanse odnalezienia ludzi, których pragnąłem poznać.
Chciałem wypytywać matkę, co właściwie było powodem tego, że nie rozumieliśmy się kiedyś. Od pierwszej chwili spotkania z nią tutaj było dla mnie oczywiste, że nie jest to ta sama kobieta. Jak przyjemnie rozmawiało mi się z nią. A za życia na Ziemi prawie nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą.
– Mamo – zacząłem. – Czy pamiętasz tą kobietę którą chciałem poślubić, tą znacznie starszą ode mnie? Czy pamiętasz dzień, gdy powiedziałem ci o niej? Siedzieliśmy wtedy w kuchni, a ty chwyciłaś duży nóż do krajania mięsa i groziłaś, że zadźgasz mnie nim, jeśli powiem choć jeszcze jedno słowo o ożenku z nią. Skoro uważałaś, że ludziom należy pozwalać robić wszystko na co mają ochotę, to dlaczego byłaś wtedy taka wściekła na mnie?
– Dlatego że ty rozum postradałeś! To była tylko fascynacja, a nie miłość. Ty jednak wolałeś odejść i żyć z nią bez ślubu przez kilka lat. Były to dla ciebie lata męki i udręki, czyż nie tak?
Skinąłem głową na znak zgody i dodałem: – Ale mamo, niezależnie od tego, czy to była tylko fascynacja, czy nie, faktem jest, że to była dobra kobieta i powinnaś była mieć trochę wyrozumienia dla niej.
– Czasami wyrozumiałość kończy się, synu, – odparła. – Życie na Ziemi było pełne niedoli. Gdyby człowiek chciał współczuć tam każdemu strapionemu, pokrzywdzonemu przez los, musiałby wylać całe morze łez. Kiedy znów powrócę na Ziemię, na pewno będę miała więcej odwagi i siły niż poprzednim razem.
Rozumiałem ją, ponieważ właśnie moje życie na Ziemi było jednym pasmem cierpień, niedoli i upokorzeń. Chciałem jeszcze znać jej odpowiedź na inne pytanie.
– Mamo – zacząłem – nigdy nie mogłem uwierzyć, że wolałaś abym został krawcem niż pisarzem. Chyba nie mylę się, prawda?
– Cieszę, się że mnie o to pytasz. Tak rzeczywiście było. Ale nie chciałam cię w ten sposób przekonać, że krawiec to ktoś ważniejszy od pisarza. Chociaż muszę przyznać że odkąd jestem tutaj, uważam, iż wszystko jest jednakowo ważne. Spotkałam tutaj niejedną wspaniałą duszę, która za życia na Ziemi była osobą nic nie znaczącą. Ale zanadto odbiegam od tematu. Chciałam abyś był z ojcem, opiekował się nim i starał się jakoś wpłynąć na niego. Nie mogłam pogodzić się z myślą, że zejdzie na psy. Dlatego właśnie wolałam żebyś został krawcem.
– Domyślałem się tego. Ale dlaczego nigdy nie chciałaś czytać tego, co wyszło spod mojego pióra?
– Synu, ojciec powiedział mi o twoich książkach, ale ja po prostu nie chciałam czytać tekstów pisanych twoim stylem i językiem. Gdy byłeś jeszcze małym chłopcem zauważyłam, że masz zadatki na pisarza. Czy pamiętasz ile książek dawałam ci w prezencie na gwiazdkę? Skrycie zazdrościłam ci, że masz tyle wspaniałych książek. A ja, odkąd wyszłam za twojego ojca, nie miałam nawet czasu spojrzeć na książkę.
– Biedna mama – westchnąłem. – Byłem głupcem myśląc, że książki nie interesują cię.
Spojrzała na mnie czule i powiedziała, – Ale przekonałam się tutaj, że książki nie są tak ważne, jak myślą mieszkańcy Ziemi. My nie mamy tutaj gazet, czasopism i książek. Można powiedzieć, że rozmawiając ze sobą czytamy i piszemy książki. Dlatego nie dostajemy bolów głowy lub niestrawności żołądka po lekturze niektórych tekstów. Z każdym dniem poszerzają się nasze horyzonty myślowe, stajemy się bardziej spokojni, zarówno wewnętrznie jak i w obcowaniu z innymi.
– Chciałbym, aby niektórzy znani mi pisarze mogli usłyszeć twoje słowa. Jak pięknie to ujęłaś! Teraz wiem skąd wziął się mój talent pisarski! A tyle razy zastanawiałem się nad tym. Pocieszałem się myślą, że geniusze byli często dziećmi zwykłych, prostych ludzi. Co za egotyzm!
Matka mówiła dalej. – Nikt nie ma łatwego życia na Ziemi. Jak wspomniałam, Ziemia jest poligonem doświadczalnym i strefą bliską piekła. Męka, niedola i ubóstwo rodzaju ludzkiego zdają się być zemstą jakiegoś okrutnego boga. Ale my nie mówimy tutaj o bogu lub bogach, podobnie jak Budda, jeśli pamiętasz jego słowa.
Słowa matki robiły na mnie coraz większe wrażenie. Ileż mądrości kryło się w nich! Czyżby obcowała tutaj z jakimiś wielkimi pisarzami minionych epok? Musi być ich tu wielu – pomyślałem. Ale dowiedziałem się, że ci najlepsi powrócili już na Ziemię. Niektóre dusze przebywały tutaj tylko tydzień lub miesiąc, inne przez całe wieki. Szybko zorientowałem się, że Dostojewskiego, Tołstoja, Walta Whitemana, Knuta Hamsuna i paru innych moich ulubionych pisarzy nie ma już tutaj, ale mogłem jeszcze spotkać Hemingwaya, Sinclaira Lewisa, Waldo Franka, nawet Jacka Londona. Jednak nie miałem ochoty szukać ich.
Znając moje zaangażowanie literackie, matka pokazała mi miejsce w którym pisarze ci zbierają się czasami, ale nie chciało mi się tam iść. Węcej radości i nauki czerpałem z rozmowy z nią. Zrezygnowałem też z zamiaru odszukania ojca. Prawdopodobnie znalazłbym go w jakimś barze, w towarzystwie Barrymora, jego koleżki od kieliszka z czasów ziemskich.