Jezus – nieprawowierny Żyd
Uwaga wstępna: Jest to jeden z kilku moich artykułów z cyklu „Charakter Jezusa”. Jest w znacznym stopniu podobny w treści do artykułu „Jezus – żydowski apostata”. Dlatego wiele poruszonych w nich kwestii i tez może się w nich powtarzać. Linki do pozostałych artykułów z tego cyklu podaję na końcu.
Zdaję sobie sprawę, że moje wywody mogą wydać się szokujące, wręcz obraźliwe, dla niejednego chrześcijanina, jako że postać biblijnego Jezusa z Nazaretu jest ogromnie zmitologizowana i wyidealizowana w dzisiejszym świecie. Zapewniam jednak, że nie są to moje prywatne odkrycia. W sieci www i programach telewizyjnych pojawiają się co jakiś czas filmy przedstawiające go w podobny sposób, czyli jako postać kontrowersyjną. Ale szkopuł w tym, że fundamentaliści protestanccy, którzy czczą go bardziej niż Boga, nie chcą nawet tych filmów oglądać. Wolą upajać się mitem o jego wielkości.
Niemniej, lektura czterech ewangelii wprawia w niemałe zakłopotanie niejednego trzeźwo, sceptycznie myślącego czytelnika. Widzi, że główny jej bohater głosi rzeczy sprzeczne z zakonem żydowskim. Zupełnie znosi zakonny podział na pokarmy czyste i nieczyste i przedstawia faryzeuszy w bardzo złym świetle. Ale najbardziej zdumiewające jest to, że mówi rzeczy sprzeczne nawet w tak kluczowej sprawie jak jego ranga w boskiej hierarchii. Postaram się zatem wyjaśnić te trzy kwestie po kolei, jako że są one, moim zdaniem, najistotniejsze.
- Ranga Jezusa w boskiej hierarchii
Weźmy na przykład 5 rozdział ewangelii Jana. Jezus identyfikuje się z Bogiem, głosi, że ma autorytet boski, władzę i kompetencje boskie, podobnie jak Bóg, wzbudza do życia umarłych i ma prawo odbierać boską cześć i chwałę. Dlatego w niemałe zakłopotanie wprawia jego wypowiedź w ewangelii Marka (10,18), gdzie czytamy: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”. Nasuwa się zatem pytanie – skoro nawet nie uważa siebie za dobrego, to jak może być czczony na równi z Bogiem?
Czy można tolerować taką sprzeczność w kluczowej sprawie? Chrześcijanie, którzy wierzą w Boga Trójjedynego i czczą Jezusa jako Boga wcielonego, zdają się też nie brać pod uwagę także innych jego wypowiedzi na ten temat. W ewangelii Marka (28-34) chwali on pewnego uczonego w Piśmie za to, że podkreśla jedność i niepodzielność Boga (co stawia pod znakiem zapytania dogmat o Trójcy), a w ewangelii Jana (14,28) mówi wprost: „Ojciec jest większy ode mnie”, oraz „Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca”. (10,29)
Kościół tłumaczy tą niekonsekwencję w ten sposób, że Jezus jako człowiek, czyli istota żyjąca w ludzkim ciele na tym świecie, nie był równym Bogu, lecz uzyskał status boski dopiero po zmartwychwstaniu. Pewne źródło mówi inaczej:
„Jest to kolejny fragment bezpośrednio nauczający o wyższości pozycji jaką zajmuje Ojciec w stosunku do Syna. Fragment tym cenniejszy, ponieważ wypowiedziany ustami samego Zbawiciela. Podobnie jednak jak w innych tego typu przypadkach, trynitarianie obecnie zawężają jego znaczenie jedynie do ludzkiej natury Pana Jezusa, choć na przestrzeni wieków Tertulian, Nowacjan czy też Orygenes wydają się stosować te słowa do Syna w Jego bycie przedludzkim, co jasno dowodzi, że nauczali oni subordynacjonizmu. Przy rozważaniu tej sprawy warto także zadać sobie pytanie: jak rozumieli tę wypowiedź słuchacze? Czy skłonili głowy i pomyśleli „hm, zapewne Pan mówi to w odniesieniu do swej ludzkiej natury, a nie boskiej”? Czy też odebrali to w najbardziej prosty z możliwych sposobów wyrażenia przez Bożego Syna swej niższej chwały względem Ojca? Wszak Pan Jezus nie powiedział, że Ojciec jest większy tylko od części Jego istoty lub jedynie od Jego ziemskiej natury. Podmiotem w tej wypowiedzi jest On sam, Jego osoba jako całość (a więc obejmująca domniemaną boską oraz ludzką naturę), a nie abstrakcyjna bezosobowa natura. Warto pomyśleć, czy może słuchacze właśnie tak traktowali Zbawiciela – jako integralną osobę, która tak jak wszyscy w niebie i na ziemi ma jeden ośrodek świadomości i po prostu stwierdza zwykły fakt, że pomimo całej swej potęgi i mocy, jest niższa w autorytecie i stanowisku od swojego Ojca?”.
- Podział na pokarmy czyste i nieczyste.
Czystość pokarmów zawsze była dla Żydów sprawą niesłychanie ważną. W Zakonie mojżeszowym podział na potrawy czyste i nieczyste jest wyraźnie zaznaczony. W księdze Kapłańskiej (20; 25-26) czytamy:
„Będziecie odróżniać zwierzęta czyste od nieczystych, ptaki nieczyste od czystych. Nie będziecie plugawić siebie samych przez zwierzęta i ptaki ani przez wszystko, co się roi po ziemi, przez wszystko, co oddzieliłem od was jako nieczyste. Będziecie dla Mnie święci, bo Ja jestem święty, Ja Pan, i oddzieliłem was od innych narodów, abyście byli moimi”.
Zaś w 11 rozdziale tejże księgi zawarty jest dość szczegółowy podział na zwierzęta czyste i nieczyste.
Spójrzmy teraz na ustęp w ewangelii Mateusza (15:10-20).
„Potem (Jezus) przywołał do siebie tłum i rzekł do niego: «Słuchajcie i chciejcie zrozumieć. Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym» Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Wiesz, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli to powiedzenie?» On zaś odrzekł: «Każda roślina, której nie sadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana. Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną». Wtedy Piotr zabrał głos i rzekł do Niego: «Wytłumacz nam tę przypowieść!». On rzekł: «To i wy jeszcze niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz. Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym”.
Zatem brawo, można jeść wszystko, nie ma żadnych nieczystych pokarmów, żadnych ograniczeń. Z punktu widzenia Żydów, naśladowców danego im przez Jahwe Zakonu, Jezus głosił naukę heretycką na temat pokarmów. I jak widzimy, tak mocno jej bronił, że faryzeuszów, którzy go krytykowali za głoszenie jej, potępił w ostrych słowach, nazywając ślepcami i przewodnikami ślepych, dzikimi roślinami nie zasadzonymi przez Boga, które zostaną wykorzenione. Uczniów zaś, którzy zdali się też być zdziwieni tą jego nauką, skarcił za ich tępotę.
Głosił też inne nauki niezgodne z zakonem żydowskim – na temat rozwodów, prawa odwetu i stosunku do nieprzyjaciół.
A czyniąc to wszystko, mówił, że „ani jedna kreska lub jota nie zmieni się w Zakonie do końca świata”. Co się tyczy tych zmian jakie wprowadził w Zakonie/Prawie mojżeszowym, katolicka Biblia mówi, że Jezus zrobił to po to, aby go „udoskonalić”. Jest to oczywiście błędna interpretacja, błędny komentarz. Bo czy można nazwać doskonaleniem prawa, jeśli wprowadza się w nim fundamentalne zmiany? Co się tyczy tej wypowiedzi Jezusa na temat czystości wszystkich pokarmów, Karol Fjałkowski mówi: „Dla mnie to oznacza zmianę Prawa”. Ja też tak uważam.
W każdym razie, Żydzi mieli prawo czuć się zgorszeni jego teologią i uważać go za odstępcę.
- Stosunek do faryzeuszy
Opinie Jezusa o nich były zdecydowanie błędne. Bo czy mądrym może wydawać się myślącemu człowiekowi bóg w przejściowo ludzkiej postaci, który przeklina i wysyła do piekła tych ludzi, którzy jak uczy historia, odegrali pozytywną rolę w dziejach judaizmu? Żydzi twierdzą, że to właśnie dzięki faryzeuszom przetrwali, jako naród, wielowiekowy okres diaspory. Jezus zaś potępiał ich, uważał za obłudników i szkodników religijnych; nazywał nawet dziećmi diabła i groził ogniem piekielnym.
W każdym razie, już te trzy punkty wystarczą, aby mit o mądrości i nieomylności Jezusa między bajki włożyć. Także mit o jego boskości.
Jezus jest niewątpliwie postacią w której ogniskują się różne sprzeczne cechy charakteru. Pewien komentator tak go podsumował:
„Nauki moralne Jezusa charakteryzują się krańcową zmiennością nastroju. Wygłasza wielkie słowa o miłości, by za chwilę stawiać siebie w roli kata, który będzie wykonywał okrutne wyroki boże. Sprawia wrażenie, jakby raz ludzi kochał, a za chwilę nienawidził. Osobiście miałbym większe zaufanie do kogoś, kto nie głosi maksymalistycznych zasad moralnych o miłowaniu nieprzyjaciół, nadstawianiu policzka i zwyciężaniu zła dobrem, ale też nie straszy ludzi piekłem i wiecznymi mękami… Nie zasługuje na uznanie taka miłość bliźniego i taki moralizator, który grozi strąceniem wszystkich niewierzących w niego w ogień piekielny”.
Przypomnę też w skrócie inne jego wady i błędy.
Był narcystyczny, uważał siebie za alfę i omegę i zanegował wszystkie inne religie. Mówił też: „Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien” (Mt 10,37), oraz, że gdy powróci w chwale, aby dokonać sądu ostatecznego nad tym światem, będzie sądził każdego człowieka według jednego tylko kryterium – mianowicie jak traktował on za życia na tym świecie jego, oraz tych, którzy w niego wierzyli. (Mt 25; 31-46) To właśnie będzie decydować o tym, czy człowiek otrzyma życie wieczne, czy zostanie skazany na wieczne męki. Przy czym jasno zaznaczył, że większość ludzi pójdzie w ogień piekielny, bo „przestronna jest brama i szeroka droga, która prowadzi na zatracenie, a wiele ich jest, którzy przez nię wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; a mało ich jest, którzy ją znajdują”. (Mt 7,13-14)
Ponadto, jego przepowiednie na temat czasu przyjścia królestwa Bożego były błędne. Według niego, to wielkie wydarzenie miało nastąpić wkrótce, zanim wymrze współczesne mu pokolenie, a inne wydarzenia z tym związane, miały nastąpić niebawem, chociaż zaznaczył, iż nikt poza Bogiem nie zna daty tego wydarzenia.
Był także nietolerancyjny i często groził swoim przeciwnikom, a nawet całym miastom. Straszył zagładą i ogniem piekielnym tych, którzy nie chcieli słuchać jego lub jego uczniów.
Są też wypowiedzi w jego nauczaniu, które budzą głębokie zdumienie i przerażenie. Na przykład:
„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy”. (Mt 10,34-36)
„Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, a nawet swego życia, nie może być moim uczniem”. (Łk 14,26)
Nie sądzę, aby Bóg wcielony głosił takie rzeczy i popełnił tyle błędów.
Wymienię też inne kwestie które omówiłem wcześniej w moich artykułach na jego temat
– biblijny Jezus przepowiada bliski koniec świata, obiecuje nieśmiertelność tym, którzy w niego wierzą, a potępia tych, którzy w niego nie wierzą, jest niecierpliwy, ostro gani nawet swoich własnych uczniów za to, że go nie rozumieją – ale milczy zupełnie na temat okrutnego, nieludzkiego systemu niewolniczego w jakim przyszło mu żyć i działać.
– ponad połowa jego życia osnuta jest mgłą tajemnicy. Nikt nie wie, gdzie był i co robił od 12-go do 30-go roku życia, oraz, że w literaturze świeckiej I wieku nie ma żadnej wzmianki o Chrystusie jako istocie ludzkiej lub boskiej. Świeccy kronikarze I wieku nie mają nic do powiedzenia na temat wielkich cudów jakich ponoć dokonywał na oczach tłumów, jak wzbudzanie do życia umarłych, uzdrowienia z ciężkich chorób, rozmnażanie chleba, itd.
Pewien komentator słusznie zauważyl, że jego działalność musiała mieć jednak dość skromne rozmiary, skoro nie została odnotowana w źródłach historycznych pochodzących bezpośrednio z tamtego okresu.
Na koniec powtórzę pytanie które zadałem na ten temat wcześniej. Czy ludzkość przetrwa własne szaleństwa? Tego nie wiemy, ale wiemy, że warto szukać na nie lekarstwa, zanim będzie za późno.
Jerzy Sędziak, sierpień 2022
© Copyright by Jerzy Sędziak
Artykuły na pokrewny temat:
Jezus — kontrowersyjny mesjasz
Charakter Jezusa — trzeźwa refleksja