Pierwsi Amerykanie
„Nie znam większego grzechu niż uciskanie słabszych w imieniu Boga”
Mahatma Gandhi
Co wiesz na temat Indian północnoamerykańskich? Czy znasz ich obyczaje, wiesz jak żyli i w co wierzyli zanim dotarła tutaj cywilizacja europejska? Czy wiesz o tym, że wiele wieków temu Indianie budowali na amerykańskim kontynencie duże miasta i olbrzymie, symetryczne, kwadratowe, 70 metrowej wysokości kopce w których chowali swoich zmarłych, że stawiali domy z cegły, budowali drogi kilkusetkilometrowej długości na terenach skalistych, mieli własne rządy funcjonujące na zasadach równości i demokracji, znali się na ziołach i wykorzystywali około 200 gatunków roślin na lekarstwa, i że nie byli w większości koczownikami – niektóre plemiona żyły w jednym miejscu nawet po 10 tysięcy lat, a plemiona zamieszkujące północnowschodnie ziemie Ameryki Północnej posługiwały się aż 70 różnymi językami? A czy wiesz przede wszystkim o tym, że Indianie żyjący obecnie na tym kontynencie przeżywają od kilkuset lat, zwłaszcza połowy ubiegłego wieku, wielki smutek z powodu tego, co stało się z ich cywilizacją i ziemią ich ojców?
Jeśli nie słyszałeś o tym dotąd, to powinieneś obejrzeć film “Pierwsi Amerykanie” (The Native Americans). Trudno wprost uwierzyć, że takie osiągnięcia na swoim koncie mają ludy, które nie pozostawiły po sobie żadnych pism; ludy, dla których świat był biblioteką, a książkami potoki i kamienie.
Aby choć częściowo zrozumieć ich los trzeba koniecznie wsłuchać się w opowieści potomków dawnych Irokezów, Komanczów, Apaczów, Nawajów, Pueblów, Lakotów i wielu innych. Zostały one utrwalone na wspomnianym filmie, który wyprodukowała amerykańska firma TBS. Wszyscy opowiadacze–narratorzy tego dokumentu są Indianami, ludźmi wykształconymi, a co najważniejsze, wszyscy są autentycznymi potomkami plemion, które zamieszkiwały niegdyś niemal wszystkie części północnoamerykańskiego kontynentu. Każdy z nich dobrze zna historię swoich przodków, przeżywa ich świat jak swój własny, a widz przeżywa go razem z nimi. Sam wstęp przyciąga uwagę i zachęca do obejrzenia filmu: “Nigdy nie milczeliśmy. Opowiadaliśmy nasze historie przez tysiące lat. Ale większość ludzi nie mogła usłyszeć tego do tej pory”. W ich opowieściach nie ma żadnych upiększeń i przesady.
Chociaż słyszałem i czytałem wcześniej wiele opowieści o Indianach, ogladając ten film, byłem na przemian zdumiony, zachwycony i wstrząśnięty jego treścią, od początku do końca, czyli przez całe 5 godzin. Była to dla mnie wielka, smutna historia, najsmutniejsza jaką kiedykolwiek słyszałem. Nasunęła mi sporo refleksji, które skłoniły mnie do napisania tego artykułu.
Świat oglądany na tym filmie jest inny, obcy, niesamowity, budzący silne mieszane uczucia, nie taki do jakiego przywykliśmy. Widzowi wydaje się chwilami, że znajduje się na pięknej, żyznej łące, a chwilami w wielkim, gęstym, niebezpiecznym, ponurym lesie gdzie nie dociera prawie wcale światło. Sami Indianie przeżywali swój świat w podobny sposób: – Upajaliśmy się zjawiskami świata naturalnego – mówi Oglala Lakota, jedna z narratorek filmu. – Natura była piękna i przerażająca, niemniej doskonała przy całej swojej złożoności.
Stare indiańskie powiedzenie mówi: “Nie zrozumiesz drugiego człowieka dopóki nie pochodzisz w jego mokasynach”. Ja uważam, że możnaby ukuć nowe: “Nie zrozumiesz Indianina, dopóki nie wysłuchasz jego własnej opowieści”. Popularne książki i filmy ukazują niewiele prawdy o nich. Stereotypowy obraz Indianina prezentowany światu przez amerykańskie media od wielu lat, jest spaczony i groteskowy.
– Jednym z powodów tego, że ludzie słabo znają naszą historię, jest to – mówi Wilma Mankiller – jedna z narratorek filmu, kobieta irokezkiego pochodzenia – że opowiadali ją żołnierze, księża, i inni ludzie obcy nam kulturowo. Współcześni na ogół wolą oglądać nas w muzeach. Jakoś nie widzą w nas narodu mającego własną tradycję i kulturę.
Nie jest tajemnicą, że wielu publicystow przekłamywało historię Indian, zmyślało różne fantastyczne teorie, aby usprawiedliwić to, co się stało i dowieść, że nie oni byli pierwszymi mieszkańcami tego kontynentu i że to nie oni skonstruowali wspaniałe budowle o których wspomniałem na wstępie. Indianie zaś powtarzają z uporem: “My zawsze tutaj byliśmy… musimy kręcić własne filmy, wydawać własne kasety, aby kształcić naszych ludzi”.
Inna ważną zaletą tego filmu jest to, że ukazuje on, jak chyba żaden inny, tło wielu ważnych wydarzeń historycznych, ich źródło i przyczynę. Przede wszystkim należy wziąć pod uwagę to, że wkrótce po przybyciu tutaj pierwszych osadników z Europy, nastąpiło zderzenie dwóch biegunowo odmiennych kultur. Różnice te nie zanikły dotąd, utrzymują się już od prawie 500 lat i wciąż dają niemile znać o sobie, o czym świadczą powtarzające się problemy władz kanadyjskich i amerykańskich z Indianami. Pamiętamy na przykład konflikt w Oka, koło Montrealu, lub konflikt z Mikmakami w mieście Gaspé. Prawie w każdym z tych protestów chodzi Indianom o to samo – prawo do ziemi i zaprzestanie niszczenia środowiska przez białych.
To, że różnic tych nie dało się zlikwidować doprowadziło w końcu do tego, że jedna cywilizacja zmiotła drugą, i to niemal zupełnie. Psychika, mentalność, wierzenia i światopogląd Indianina zawsze były biegunowo odmienne aniżeli białego człowieka. W sensie kulturowym obie te grupy do dnia dzisiejszego żyją na dwóch innych półkulach. – Europejczycy nigdy nas nie rozumieli – mówi jeden z narratorów. – Przywieźli tutaj swojego boga, swoją wiarę w własność prywatną i swoje psy.
Wielu ludzi wierzy w rozmaite mity i bzdury jakie napisali o Indianach różni pseudokronikarze po prostu dlatego, że nigdy nie interesowali się zbytnio kulturą Indian. Pewien hiszpański misjonarz wyraził się o nich: „Są brzydcy, brudni, obdarci, dzicy i płochliwi, i tylko to, że mają postać ludzką każe wierzyć, że należą do rodzaju ludzkiego”. Natomiast Beniamin Franklin, uważany powszechnie za ojca Stanów Zjednoczonych wyraził się o nich: “Jestem przekonany, że te małe społeczności indiańskie, nie mające własnych rządów, są w swej ogólnej masie środowiskiem w którym panuje większe szczęście, aniżeli wśród narodów Europy, które mają rządy”.
Jak inny od naszego był ich świat może świadczyć inna wypowiedź Oglali Lakoty: – Cudowne wynalazki jakie biały człowiek przywiózł ze sobą na ten kontynent zburzyły nasz świat i nas zniszczyły. Strzelba i koń ułatwiały nam polowanie, ale i niosły śmierć.
Alkohol również był gróźną bronią w rękach białych. Rozpitego Indianina można było przedstawić światu jako zwierzę pozbawione duszy. Wódz Crazy Horse powiedział: „Nie chcemy waszej cywilizacji. Chcemy żyć tak, jak żyli nasi ojcowie i praojcowie”.
Osobliwą cechą Indian był ich sposób mówienia. Warto zwrócić uwagę na wypowiedź wodza Penikuza na temat alkoholu: “Jesteśmy jak ptak ze złamanym skrzydłem. Serce w mej piersi jest zimne i wzrok mi gaśnie,” albo wodza Wokindo na temat obyczajów: “Będziemy tańczyć kiedy nasze serca będą nam kazały tańczyć, będziemy ucztować kiedy nasze serca będą kazały nam ucztować. Czy my prosimy białego człowieka żeby robił to co robi Indianin? Nie, my go o to nie prosimy. Dlaczego więc prosicie Indianina aby robił to, co robi biały człowiek?”