MY NEW GUIDES

NOWE DROGOWSKAZY

Księga Genezis ludów zamieszkujących obszary preryjne brzmiała następująco:

“Cały wszechświat kiedy został stworzony, dał nam pieśń. Każda część tego wszechświata jest fragmentem tej pieśni. Ale całą pieśń można usłyszeć tylko na Czarnych Wzgórzach. Kiedy wchodzimy na nie i odprawiamy tam nasze ceremonie, wówczas odżywamy na nowo i czujemy bicie naszych serc… Nasze pierwsze, najstarsze wspomnienie sięga czasów, gdy wszystko spowite było w mroki nocy – ciemnej i lśniącej jak obsydian. Przez nasze pierwsze embrionalne ruchy badaliśmy łono matki ziemi. Był to czas, gdy duch bizona i naszych ojców był jedno. Kiedy wydaliśmy z siebie pierwszy oddech po przyjściu na świat, usłyszeliśmy pieśń naszego serca. Nasza matka, usłyszawszy nasze wołania o wypuszczenie na wolność, otwarła się, aby ludzie-bizony, nasi przodkowie, mogli wyjść z Groty Wiatrów na powierzchnię Ziemi”.

– To, w co wierzyliśmy nie mowiło nam: “Jesteście jak bogowie, macie panować nad naturą” – mówi Oglala Lakota. – Krajobraz był dla nas święty, był czymś, z czym utożsamialiśmy się. Skłoniliśmy nasze kolana w czci i uniżeniu przed krajobrazem jaki roztaczał się wokół nas, aby dane były nam wizje; wizje, które nauczyłyby nas stosunku do zwierząt, roślin, skał, rzek, oraz wszystkiego co w tym życiu ma sens. Nigdy nie zapomnieliśmy naszych lekcji.

Indianie wierzyli więc, że ziemia jest żywym ciałem, że ma serce, a serce jej bije. Dlatego wszystko co się na tym świecie znajdowało było dla nich duchowe – każde zwierzę, każde drzewo czy kamień miało duszę i swoją historię.

– Obfitość ziemi określała korzenie kultury danego szczepu – mówi dalej Lakota. – Nasi szamani i kapłani znali tajemnice i moce świata naturalnego. Zawsze czciliśmy zwierzę które zabijaliśmy. Przepraszaliśmy je za odebranie mu życia. Lecz odbieraliśmy je w taki sposób, aby jego duch żył nadal. Życie ludzkie również było wysoko cenione. Kobiety traktowane były na równi z mężczyznami.

Innym ważnym elementem indiańskiej religli i kultury były tańce – kolejny przykład tego jak bardzo różnili się od białych. Poprzez tańce Indianie przypominali sobie kim są i odnawiali swoje wnętrza. – Nasze opowieści nie są mitami – mówi James Jewell, potomek wodza Seattle – wyrażają one ważne dla nas prawdy życiowe.

Wierzyli, że każdy duch pojawia się na świecie w jednej postaci, a gdy odchodzi, przemienia się w inną. Dlatego przyjmowali imiona Jeleń, Łoś, Niedźwiedź, Orzeł, i.t.d.

Alan Slickpoo, jeden z narratorów filmu mówi na temat życia: – Jak wszystkie żywe stworzenia pojawiamy się na tym świecie tylko na krótki czas, po to, aby być istotami pięknymi, a potem wracamy do naszej ziemi, do gór, drzew, gwiazd, księżyca i słońca. To są nasi przodkowie, oni byli tutaj od dawien dawna.

Cofi, Indianin z plemienia Lakota powiedział : “Życie jest oddechem bizona w okresie zimowym. Jest to mały cień przesuwający się po stepie i ginący o zachodzie słońca”.

Indianie nigdy nie mogli patrzeć spokojnie na to, jak biali osadnicy eksploatują przyrodę. – W niektórych rzekach – wspominają – nie było widać dna – nie z powodu mułu lub wodorostów, lecz z powodu mnogości ryb.

Szczególnie bolesne było dla nich to, co stało się z rzeką Kolumbią. Budując na niej elektrownie, zniszczono prawdziwe cuda natury, widoki bajecznie piękne, na przykład wielkie wodospady w których skakało mnóstwo łososi.

– W miejscu gdzie stoi dzisiaj Katedra Św. Jana w Nowym Jorku, stała kiedyś inna katedra, jeszcze większa i piękniejsza od tej – mówi jeden z narratorów. – Był nią las w którym rosły sosny 70 metrowej wysokości.

Jak inny był stosunek Indian do świata natury może świadczyć również ich wypowiedź na temat linii kolejowej łączącej kraniec wschodni kontynentu z zachodnim. Biali Arnerykanie byli zawsze bardzo dumni z niego. – Pociąg był śmiertelną raną zadaną naszej ukochanej ziemi – mówi dalej Oglala Lakota. Budowa torów kolejowych była zapowiedzią eksterminacji bizonów – naszej życiodajnej krwi.

  To, co Indianin darzył czcią, biały człowiek tępił i bezcześcił.

Świat roślin, zwierząt i ludzi wiązało jedno wspólne ogniwo – linia życia. Umożliwiała nam ona przetrwanie. Kiedy wybito bizony i wyginęły orły, linia ta została przecięta. Gdy to się stało, Indianie wiedzieli że i oni wkrótce wyginą.

Na Wielkich Preriach żyło niegdyś aż 60 milionów bizonów – znacznie więcej niż ludzi. Możemy zatem wyobrazić sobie jak żyzne były te ziemie skoro mogły wyżywić tyle zwierząt. Latem 1884 roku najemni myśliwi wybili je niemal do nogi. Pozostawili przy życiu zaledwie parę tysięcy sztuk. Po bizonach przyszła kolej na Indian. Władze USA wydały żołnierzom rozkaz rozbrajać ich, zabierać konie, i ewakuować do rezerwatów. Dawny świat ginął bezpowrotnie. Był to ostatni etap łupieżczej, zbrodniczej polityki białych osadnikow wobec ludności tubylczej. Wiele ponurych rzeczy wydarzyło się zanim doszło do tego etapu.

Wódz Wielka Stopa modlił się: “Ojcze, proszę cię, pobłogosław białego człowieka. On potrzebuje twojej mądrości i przewodnictwa. Od dawna próbuje zniszczyć moich ludzi. Czuje się dobrze tylko wtedy kiedy ma władzę. Obdarz go twoją madrością i pokojem. Naucz go pokory, bo mam przeczucie, że zniszczy siebie i swoje dzieci, tak jak zniszczył już ukochaną Matkę Ziemię. Wołam i błagam Cię, bądź miłościw białemu człowiekowi, bo też jest moim bratem”.

W omawianym filmie indiańscy narratorzy prezentują długą listę krzywd jakich ojcowie ich doznali od Białego Człowieka. Właściwie trudno dziwić się, że nie jest on weselszy – niektóre źrodła podają, że 95 procent ludności tubulczej Ameryki Północnej wyginęło w okresie rządów białych, pazernych na ziemię osadników.

Trudno dociec ilu Indian żyło na tym kontynencie w 1492 roku kiedy po raz pierwszy postawił na nim nogę Krzysztof Kolumb. Nawet naukowcy mają z tym niemały kłopot. Po przejrzeniu kilkunastu źródeł doszedłem do wniosku, że możnaby zaryzykować cyfrę 30 milionów. Co się tyczy ostatnich lat, statystyki podają że liczba aborygenów w USA i Kanadzie wynosiła – w 1980 roku 1,9 miliona, a w roku 1996 – około 3 miliony. Inne źródła podają cyfry znacznie niższe. Trudno wprost uwierzyć, że nastąpił tak dynamiczny przyrost ludności indiańskiej w ostatnich latach. Jednak wydaje się to prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że od około dziesięciu lat Indianom żyje się na tym kontynencie lepiej – mogą swobodnie praktykować swoje tradycje i obyczaje, prowadzić własne szkoły, ośrodki kultury, uczyć swoje dzieci języków ich ojców, a rząd Kanady tu i ówdzie zwraca im część ziem odebranym im kiedyś prawem kaduka.

2020-04-21T12:49:07+00:00